Znów wypożyczyłam kolejny tytuł ze względu na interesującą ilustrację na okładce - wiem, że nie powinno oceniać się książek po okładce, jednak cybernetyczna stopa w czerwonym buciku oraz fantazyjny napis na tyle przykuł moją uwagę, że postanowiłam zapoznać się z tą pozycją bliżej. Tak oto trafiłam do świata przyszłości - gdzie ludzie, maszyny i cyborgi mieszkając razem na Ziemi, zmagają się z obrzydliwą zarazą. Najgorsze jest to, że to wcale nie jest ich jedyny problem - inna, tajemnicza nacja z Księżyca w tym czasie próbuje na planecie przejąć władzę... I gdzie tutaj miejsce na tytułowego Kopciuszka (Cinderella)?
Warto przeczytać:
Joey Graceffa - "Dzieci Edenu" [RECENZJA]
Mam wrażenie, że po dawnym-niedawnym sukcesie "Igrzysk Śmierci", rynek został dosłownie zalany całą masą powieści dla młodzieży z nurtem antyutopijnym w tle. Oczywiście musi być strasznie, mrocznie - główna bohaterka traci rodzinę, przyjaciół oraz... sama walczy z całym systemem!
Wybrałam "Dzieci Edenu" spośród innych książek na półce w bibliotece, ponieważ zainteresował mnie opis - jakkolwiek motyw ludu ciemiężonego przez totalitarne państwo w niedalekiej przyszłości został ostatnio przez twórców przemaglowany tak wiele razy, że aż powoli zaczyna robić się to nudne i pretensjonalne - tak moją uwagę zwrócił fakt dotyczący głównej bohaterki, która miała być całkowicie odcięta od świata zewnętrznego. Otóż dziewczyna imieniem Rowan jest nielegalnym dzieckiem - jej każdy oddech łamie prawo. Powinna nie istnieć, a jednak jest drugim dzieckiem swoich rodziców w świecie, gdzie można mieć tylko pojedyncze potomstwo. Dlatego też rodzice Rowan postanowili ją ukryć i udawać, jakoby ich syn był jedynakiem. Jednakże dopisek na okładce, traktujący o szczególnej wyjątkowości autora, zapalił moją ostrzegawczą lampkę w mózgu.