Warto przeczytać:

Doki Doki Literature Club [RECENZJA]

Doki Doki Literature Club to jedna z tych gier, w którą zagrałam tylko i wyłącznie ze względu na rozgłos wokół niej - kiedy kolejna osoba z listy znajomych napisała do mnie "Hej, grałaś już w DDLC?", pomyślałam sobie, że może warto dać tej grze szansę. Gdyby nie gorące recenzje fanów oraz pełne przerażenia wpisy na Reddicie, zapewne bym nie spojrzała na ten tytuł. Nie mam nic do visual novel, od czasu do czasu lubię się z jakąś zaznajomić... jednakże opis fabuły DDLC zupełnie mnie nie zainteresował. Brzmiało jak kolejne, typowe romansidło - i czy właśnie w tym nie tkwił haczyk?

Moje pierwsze spotkanie z DDLC: słodka muzyka, róż oraz czarujące dziewczęta. Moje pierwsze skojarzenie: anime "Puella Magi Madoka Magica", gdzie wszystko było urocze do czasu... pierwszej śmierci. O ile w Madoce bohaterki były zajęte swoimi sprawami, tak tutaj cały świat kręci się wokół nas - graczy. Każda z nich prędzej czy później się w nas zakocha, a nasz wybór zaczyna się i kończy się na wybraniu tej swojej ulubionej. Na tym właśnie polega pierwsze kilkanaście minut rozgrywki. Po prostu nudy, nudy i jeszcze raz nudy! Płaskie dialogi, brak jakichś poważnych wyborów, ciągle ta sama sceneria... nic się po prostu nie dzieje, nic! Nawet nie trzeba czytać tekstu, by wiedzieć co się o co chodzi.

JUST MONIKA

Gdyby nie opowieści innych graczy o przewrotnym pomyśle twórców, nie grałabym w to dalej. W tym momencie DDLC zupełnie nie zwróciła mojej uwagi. Jako visual novela jest słaba. To minus, że tytuł sam w sobie nie jest na tyle fascynujący, by w niego zagrać, tylko potrzebuje rekomendacji od innych...

Grafika oraz oprawa muzyczna tego tytułu stoi na bardzo wysokim, profesjonalnym poziomie - wszystko zostało dopracowane w najmniejszym szczególe. Kreska jest elegancka, miła dla oka. Muzyka wpada w ucho i doprawia doświadczenie z grą. Styl jest śliczny i cukierkowy, typowy dla tego typu produkcji -  nic w żadne sposób nie zapowiada tego, co zostało zaplanowane na później.


Ja wiem, miało być strasznie - i najprawdopodobniej dla większości graczy faktycznie było strasznie - jednakże szczerze mówiąc ten tytuł zupełnie mnie nie poruszył. Co najwyżej momentami rozśmieszał, a to raczej nie było w zamyśle twórców... Owszem, było mi trochę szkoda Sayori, nie rozumiałam za bardzo zachowania Yuri, a Monika była w niewielkim stopniu interesująca dla mnie w ten sposób, w jaki psychopaci oraz mordercy są interesujący - ale... ale to jednak nie to. Jumpscary wywoływały we mnie uśmiech, a cała moja rozgrywka opierała się na myśli i ciekawości tego "co jeszcze nowego wymyślą, by wystraszyć gracza". Zupełnie nie potrafiłam się wciągnąć, a żadna z dziewcząt nie była na tyle fascynująca, bym mogła się w tak krótkim czasie do niej przywiązać.

"Pony Island" trafiło do mnie bardziej niż "Doki Doki Literature Club", mimo, że kucyki od początku celowały w bardziej mroczny klimat niż novela - a ta jako swój atut postanowiła wykorzystać element zaskoczenia. Może gdyby nie moje wcześniejsze doświadczenie z tego typu trickami, to może wtedy potrafiłabym czerpać większą przyjemność z DDLC. Co więcej, tematyka śmierci, samobójstw, depresji czy samookaleczania nie zrobiła na mnie większego wrażenia ze względu na dosyć dużą styczność z tymi zjawiskami w realnym życiu. Drodzy deweloperzy - przepraszam, że jestem uodporniona na taką masakrę...

Yuri - też byłabym zawstydzona, gdyby moja koleżanka też tak się zachowywała przy ludziach...

Również nie rozumiem porównań innych recenzentów Doki Doki do "The Stanley Parable". Dla mnie to dwie, zupełnie inne pozycje. DDLC w moim odczuciu jest bardzo oskryptowane. Tutaj idzie się tylko w jedynym słusznym kierunku. Wybory gracza mają znikomy wpływ na świat gry. Owszem, później teoretycznie dostajemy różne zakończenia - jednakże każde z nich jest fałszywe i prowadzi tylko do jednego, prawdziwego końca. Sayori zawsze zginie, niezależnie od wszystkiego, a Monika będzie niezadowolona nawet jak będziemy się starać spędzać z nią jak najwięcej czasu. Inne endingi nie są w stanie zaspokoić gracza ani nie są zbytnio spójne z rozwojem fabuły i zamysłem (mam tutaj na myśli intrygę Moniki). Natomiast w tSB, świat przedstawiony od razu reagował inaczej w zależności od poczynań głównego bohatera - tam czuło się, że każda, nawet najmniejsza decyzja będzie miała konsekwencje, a każdy koniec będzie mieć jakiś sens - bo w końcu Stanley mógł umrzeć, albo się zgubić, albo wyjść z pracy... bez względu na rodzaj zakończenia, każde pojedyncze było prawdopodobne i satysfakcjonujące. Rozpoczynało się nową grę tylko po to, by doświadczyć czegoś nowego. W DDLC zostawienie gry po jednej, dwóch rozgrywkach to jak przeczytanie książki tylko do połowy.

Jako ciekawostkę dopowiem, że tytuł jest dostępny na systemach Linux. Na Steamie widnieje tylko informacja o systemach Windows i Mac - trochę szkoda, że deweloperzy nie zadbali o to odpowiedni sposób. Co więcej, gra zachęca do grzebania w plikach gry i szukania ciekawostek - chociaż mi się już osobiście nie chciało.

Czy polecam tą grę? Raczej tak - szczególnie tym, którzy nie są tak nieczuli jak ja. Czy jest to ciekawa pozycja? Owszem, wyróżnia się z tłumu, jednak po tak gorących zapewnieniach znajomych, jaka ta gra jest niesamowita... pozostaje mi tylko niedosyt i kapka rozczarowania. Jest to dobrze, porządnie wykonany tytuł z pomysłem na siebie, jednakże nie zostanie on w mojej pamięci na dłużej.

Recenzja z dedykacją dla Dariusza ~~

W skrócie:
Twoja koleżanka z dzieciństwa zmusza Cię do wzięcia udziału w spotkaniu kółka literackiego... gdybyś wiedział, że członkowie koła to takie słodkie dziewczęta, zainteresowałbyś się literaturą o wiele wcześniej...
Która z bohaterek zostanie Twoim waifu?

DOKI DOKI LITERATURE CLUB
VISUAL NOVEL / MACABRE / ROMANS
Ocena w liczbach:
Pomysł:6 - dobry
Gameplay:5 - przeciętnie
Grafika:8 - bardzo dobra
Muzyka:8 - bardzo dobra
Ogólna:6 - dobry
Polecane:TAK

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • pomysł;
  • profesjonalne wykonanie audio-wizualne;
  • visual novel sama w sobie jest bardzo słaba;
  • fabuła jest liniowa;
Inne:
  • jest straszna - ale nie dla mnie!
  • jest dostępna pod systemem Linux;
  • gra zawiera w sobie trochę sekretów i easter eggów dla poszukiwaczy ciekawostek;
Dane techniczne:
  • OS: Windows 7 // OS X 10.9 // Linux;
  • Procesor: 1.8 GHz Dual - Core;
  • Pamięć: 4 GB RAM;
  • Grafika: zintegrowana;
  • HDD: 350 mb;
Oficjalne linki:Ciekawostki + inne;

[Recenzja]
[Screenshots]


Nie ma to jak odwiedziny przyjaciół...


Kto by nie chciał poczytać razem z taką przeuroczą dziewczyną?


Typowe visual novel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

FanArty i inne rysunki