Warto przeczytać:

James Dawson - "Wypowiedz jej imię" [RECENZJA]


Przyznaję - po powieści, która uzyskała wyróżnienie wśród innych tytułów literatury młodzieżowej oraz otrzymała nagrodę "Queen of Teen" spodziewałam się czegoś lepszego. "Wypowiedz jej imię" to sztampowa historia typu horror, kręcąca się wokół motywów zjaw, niewyjaśnionych zniknięć oraz plotek. Gdybym miała wskazać typową twórczość, której celem jest wystraszenie czytelnika, bez wahania pokazałabym palcem książkę Jamesa Dawsona.

Tradycyjnie akcja zaczyna się w Halloween - grupa nastolatków, nie mając lepszego pomysłu, spotyka się i opowiada sobie najróżniejsze straszne historie. W końcu postanawiają przywołać ducha Krwawej Mary - przecież to tylko zabawa, a zjawy nie istnieją. Oczywiście potem wszystko okazuje się prawdą, a Mary prześladuje każdego uczestnika feralnego rytuału.

Mamy tutaj główną bohaterkę Bobbie - która oczywiście musi być zabiedzoną, szarą myszką, jakże inaczej; jej prawie spełnioną miłość Caina - który oczywiście jest ideałem nie-z-tej-ziemi; najlepszą przyjaciółkę Nayę - która jest fajna i przebojowa, bo przecież musi pasować do szarej myszki; nawet znalazło się miejsce dla typowej wredoty w stylu młodzieżowych seriali, która jest grubą rybą w samorządzie uczniowskim i głównym konkurentem do serca Caina. Stereotypowo, przewidywalnie - każda postać ma tutaj swoją rolę oraz scenkę do odegrania, po czym znika na kilkanaście kartek, by pojawić się znowu... i zrobić dokładnie to, co się oczekuje od niej w danej chwili.

Jak dla mnie wątek miłosny można by było wykreślić - nie wnosi nic ekscytującego do historii, ale rozumiem - musi być słodko i uroczo, ponieważ inaczej fabuła nie trzymałaby się kupy, a Bobbie nie byłaby już taka wyjątkowa jak sobie wmawia. Po prostu była jedyną osobą, która postanowiła zacząć używać mózgu wcześniej niż pod koniec historii. Miała o wiele więcej czasu niż inni by rozwikłać mroczną zagadkę - a to, że się przy okazji zauroczyła w Cainie... to tylko taka wisienka na torcie.

I jeszcze to zakończenie... myślę, że autor mógł wymyślić coś lepszego niż pseudo-morderstwo dyrektorki z rąk ducha. Poza tym, czemu dziewczyna, która jedynie marzyła o akceptacji, miałaby się mścić na dziecku swojego oprawcy? Jeszcze zemstę na Kentonie zrozumiem, ale tutaj... ? W ogóle mi to nie pasuje, szczególnie, że wcześniej był mocno nakreślony charakter Mary - cicha, wycofana, samotna - a swoich "ofiar" nie zabijała, tylko one umierały przypadkiem przez bardzo niefortunne zbiegi okoliczności. Nie chciała nikogo skrzywdzić, tylko ujawnić swoją tragiczną historię. 

Ta była w sumie całkiem niezła. Jest to najsilniejszy punkt tej książki oraz jedyny powód ukończenia w całości mojej lektury "Jej imienia". Gdybym mogła, z chęcią bym przeczytała tylko o Mary...

Wcale się nie bałam i podziwiam wszystkich czytelników, którzy potrafili wycisnąć jakiekolwiek uczucia przerażenia z tej książki. Owszem, było bardzo klimatycznie, a autor umiejętnie operuje akcją... jednak używał utartych sposobów na wywołanie strachu - ciemność, noc, ciszę, widma... lub cała scena w szpitalu psychiatrycznym (swoją drogą, z tak karykaturalnie przerysowaną atmosferą psychiatryka, że aż miałam ochotę się roześmiać)... nic szczególnego, co mogłoby mnie nagle postawić na nogi. Nie potrafiłam się wczuć ani nie odczuwałam żadnych emocji.

Poza tym styl autora jest... dziwny. Wiem, miało być nowocześnie, młodzieżowo, przystępnie - tak jest! Jednak... o ile wszystko jest lekko ujęte i szybko się czyta - tak najróżniejsze "wybryki" słowne oraz wtrącenia mało istotnych w danym momencie faktów wołają o pomstę do nieba. Nie jestem pewna czy wynika to z tłumaczenia - może takie zwroty jak "szczękanie zębami jak dzięcioł z kreskówki", "gąbczaste zadowolenie", "mieszanej rasy młodzieniec" lub "przelotna szansa na kontakty z chromosomami typu XY" brzmią o wiele lepiej w języku angielskim niż w polskim... no ale jakieś granice muszą być... Podczas czytania musiałam zatrzymywać się na chwilę i mrugać kilka razy, ponieważ nie wierzyłam w to, co akurat widziałam na papierze. Wybijało mnie to z rytmu - oraz skutecznie obniżyło moją radość z czytania.

Ilustracja na okładce jest banalna, jednak świetnie obrazuje to, co czeka nas w środku - banalna historia z banalnymi postaciami. Może jest nawet trochę kiczowata, mając na uwadze te upiorne świece, spływające strużki krwi oraz zdjęcie autora na umywalce. Nie wiem, może jestem już za stara na tego typu rzeczy i nie pasuję już do grupy docelowej tytułu?

Nie polecam "Jej imienia". Da się przeczytać, nawet się trochę zainteresować losem bohaterów, jednak nie jest to pozycja, która zostanie w moim sercu na dłużej. Na rynku znajduje się wiele innych książek, które są po prostu lepsze od młodzieżowych perypetii z duchem Krwawej Mary w roli głównej. Na to po prostu szkoda czasu - bardzo się cieszę, że lekturę skończyłam w jeden dzień... zamiast pięciu. Albo i dziesięciu.


W skrócie:
Grupa nastolatków bawi się w wywoływanie duchów - czy nadal będzie im do śmiechu, gdy okaże się, że wszelkie plotki to prawda?

Tytuł: WYPOWIEDZ JEJ IMIĘ
Autor: James Dawson
Ocena w liczbach:
Fabuła:4 - może być
Styl:3 - słaby 
Świat5 - w porządku
Postacie:4 - może być
Ogólna:4 - może być
Polecane:NIE

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • całkiem niezła historia Krwawej Mary;        
  • potworki językowe w tekście;
  • typowa fabuła, typowi bohaterowie;
Inne:
  • spodziewałam się po niej czegoś lepszego; a tak to można przeczytać tylko dla zabicia czasu, jeżeli nie ma się nic bardziej interesującego pod ręką...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

FanArty i inne rysunki