Warto przeczytać:

Kingdom: Classic [RECENZJA]

Są takie gry, które okazjonalnie wpadną w moje ręce tylko dlatego, że Steam zlituje się nad biednymi graczami i rzuci jakiś ochłap za darmo. Czasem są to tytuły-perełki, z których każdy się ucieszy - a czasem takie gówna opakowane w stertę kolorowego papieru i kokardek... że po przejrzeniu recenzji w sklepie, człowiek się zastanawia czy ludziom naprawdę podobają się tak proste oraz niedopracowane gry bez krzty wyobraźni, czy po prostu ktoś im wszystkim zapłacił. Chociaż... czego się spodziewać po recenzentach, którzy ledwo skubnęli tytuł i po godzinie już wiedzą, jak bardzo dobra ta gra jest. A potem już nigdy do niej nie wracają, bo mają kilkadziesiąt innych, fatalnych pozycji w swojej bibliotece.

O czym mowa - o "Kingdom: Classic". Jakolwiek jej opis brzmi świetnie na papierze, tak wykonanie oraz przekucie pomysłu w kod jest jakimś nieporozumieniem.

Jesteśmy rzuceni w sam środek lasu z odrobiną złota i koroną na głowie - naszym celem jest zjednoczenie ludzi, by zbudować silne królestwo. Przeszkadzają nam w tym potwory, które łaszą się na każdy kawałek tego błyszczącego kruszczu - jeżeli porwą one nawet naszą ozdobę oraz symbol władzy, gra się kończy.

Szczęśliwa królowa jeszcze nie wie co ją czeka...

Jedyne, co możemy robić, to biegać po mapie i wydawać pieniądze na ludzi, ulepszenia oraz rzucać je we wrogów. Ewentualnie topić złote krążki w rzece.

W późniejszych etapach gry, po zapoznaniu się z możliwościami, rozgrywka staje się bardzo nudna, powtarzalna, głupia - i muszę przyznać, że jest to NAJWIĘKSZY problem tej gry. Przyznam, przez pierwsze godziny gry byłam zafascynowana tym tytułem - wciągnęłam się niezmiernie. Trzeba było sprawdzić, co robi każda budowla, co robi każdy monument, jak daleko można oddalić się od swojego grodu, jak duża jest mapa... a potem przyszło rozczarowanie, bo skończyły się rzeczy do odkrywania, zaczęło kampienie i bieganie od jednego krańca mapy do drugiego.

Gdy już ochłoniemy, w naszym królestwie tak naprawdę nie ma nic do roboty... możemy się tylko zająć optymalizacją naszych działań. Całą rozgrywkę można by podsumować jednym zdaniem - uzbieraj jak najwięcej wojska i zniszcz portale. To wszystko! Wow, niezwykle rozbudowany pomysł, prawda?

Do ataku!

Kolejną bolączką jest tutaj sztuczna inteligencja - szczerze mówiąc, to nie powinno być nawet nazwane AI, tylko zestawem kilkunastu nieudolnych skryptów. Nie mamy żadnego wpływu na to, jak zachowują się nasze jednostki - dosyć dziwne jak na grę, która pragnie być nazywana "strategią", prawda? Jeżeli był to sposób na podniesienie poprzeczki... cóż, nie był to najlepszy sposób. Prowadzi to jedynie do frustracji. Jeszcze pal licho, gdyby to były naprawdę dobre skrypty - jednak to co serwują nam twórcy, woła o pomstę do nieba. Bardzo często siły zbrojne układają się nierównomiernie przy obu krańcach muru. Łucznicy są bardzo leniwi i jeżeli zajmą wieżyczkę, nie będą zajmować się niczym innym niż siedzeniem na dupie - ani nie zapolują, ani nie przeniosą się do kolejnej jeżeli takową wybudujemy. Rycerstwo nie bierze czynnego udziału w walce, tylko stoi zadowolone obok.

To nie jest tak, że jak deweloperzy coś zjebią, nie przyłożą się do jakiegoś aspektu rozgrywki, to można to nazwać "feature" i się cieszyć - w tym momencie należy wstać i wytknąć palcem, to co jest źle, a nie jeszcze zachwalać! Chujowe rozwiązania nadal będą chujowe, niezależnie od tego, jak absurdalne wytłumaczenia się znajdzie. "Twoje wojsko stacjonuje w wieży, kiedy Ty potrzebujesz wojowników na pierwszej linii frontu?" "To Twoja wina, mogłeś nie budować tyle budynków - we call it strategy and responsibility for the decisions, bitch!"

... no to już po nas ...

Niektórzy wychwalają ten tytuł za niesamowicie trudny poziom rozgrywki oraz nie prowadzenie gracza za rączkę. O ile z tym drugim się zgodzę - ma się dziką satysfakcję z poznawania mechaniki na własną rękę - tak pierwsze stwierdzenie to chyba jakiś żart. Na forach pełno jest wątków i błagalnych postów o pomoc. Nie rozumiem, o co chodzi - sama przy swojej pierwszej rozgrywce doszłam do 30 dnia, a potem bez problemu w 45 zniszczyłam wszystkie portale. Na upartego, mogłabym pociągnąć rozgrywkę dalej i grindować do 100 dnia dla osiągnięcia, jednak już mi się kurwa nie chciało marnować czasu na takie powtarzalne gówno. Dla mnie rozgryzienie tej gry było jak schrupanie ciasteczka jednym kęsem i jestem naprawdę pod wrażeniem tego, że ktokolwiek inni ma tutaj jakiekolwiek problemy z ogarnięciem tego, jak to wszystko działa...

Poza tym, nie ma tutaj żadnego progresu ani krzywej nauki - jedynie, co się zmienia z każdą nocą, to ilość przeciwników. Twórcy uznali, że jak najszybsze spamowanie jednostkami wroga dopóki komputer nie zacznie się grzać, będzie wystarczającym wyzwaniem... taki survival niby... Jednak ja, osoba mająca styczność z różnymi strategiami, uważa takie rozwiązanie za żenujące.

Szczególną uwagę należy też zwrócić uwagę na generator mapy - jest on losowy, co skutkuje uwarunkowaniem danej rozgrywki wobec tego, co wyrzuci nam wirtualna kostka. O ile w wielu przypadkach to się sprawdza, tak tutaj nie zawsze. Często nasze zwycięstwo jest niemożliwe ze względu na ogromne odległości jakie musimy pokonać między danymi punktami w ciągu dnia. Jeśli dany tytuł chce być nazywany "strategią", powinien być tak zaprojektowany, by każdą partię mogłoby się wygrać, niezależnie od wygenerowanej planszy. W końcu tutaj powinniśmy się zdać na swoje szare komórki, a nie generator liczb pseudolosowych.

Gdzie jesteście, potworki?

Królestwa nie można nawet używać jako wygaszacza ekranu, ponieważ pixelowa grafika - owszem, jest poprawna - nie mieści się w mojej definicji tego, co byśmy nazwali "ślicznym pixel artem" i chcielibyśmy oglądać cały dzień. Przy pierwszym spotkaniu wszystko wydaje się klimatyczne, jednakże z biegiem czasu nie ma nawet czasu zachwycać się widoczkami, bo trzeba zapierdalać po lesie i zaganiać łuczników do roboty.

Nie polecam tej gry. Cieszę się, że mogłam w nią zagrać za darmo, bo gdyby było inaczej... poprosiłabym o zwrot pieniędzy. "Kingdom: Classic" ze swoją nudną, powtarzalną mechaniką i głupią AI jest po prostu beznadziejny. Wydawanie choćby złotówki na ten twór, który nie jest w żaden sposób poprawiany, to gamingowe samobójstwo. Skoro deweloperzy wypuścili już dodatek, to wątpię, żeby cokolwiek chciało im się grzebać przy podstawce... 

Ta gra byłaby dobra na platformy mobilne - ot, w czasie podróży przez pół godzinki pofarmić trochę łuczników, potem zająć się życiem... ale na jednostki stacjonarne ten tytuł to po prostu szajs. W życiu nie skuszę się na dodatek!


W skrócie:
Ochroń swoją osadę przed hordami istot, które zrobią wszystko, by odebrać ludziom każdy okruch złotego kruszcu... Zniszcz portale, odkryj dawne ruiny i zostań największym władcą swojego królestwa!

Kingdom: Classic
survival fantasy
Ocena w liczbach:
Pomysł:5 - może być
Gameplay:1 - beznadziejny  
Grafika:5 - może być
Muzyka:5 - może być
Ogólna:2 - zła
Polecane:NIE

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • elegancka muzyka;
  • pixel art ujdzie;
  • jest dostępna pod Linuxem;
  • durne AI;
  • powtarzalna, nudna mechanika;
  • spamowanie jednostkami wroga to nie jest wyzwanie!
Inne:
  • mogłaby być dłuższa, bardziej dopracowana i rozbudowana;
  • bardziej opłaca się ją kupić na wyprzedaży niż w cenie regularnej (36 zł moim zdaniem to za dużo jak na taką grę w Polsce);
Dane techniczne:
  • OS: Windows 7 / 8.1 / 10; 
  • Procesor: Intel Pentium(R) B960 2.2GHz, i3-2365M 1.4GHz lub wyższy;
  • Pamięć: 4 GB RAM lub więcej;
  • HDD: 3 GB;
Oficjalne linki:Inne linki
  • brak;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

FanArty i inne rysunki