Warto przeczytać:

The Purring Quest [RECENZJA]

Jestem beznadziejną kociarą. Kiedy znajdę jakąś grę, w której pierwsze skrzypce grają koty, to prędzej czy później muszę się do takiego tytułu przytulić; nawet jeżeli to nie jest mój typ gier. Po ostatniej sezonowej wyprzedaży na Steam, za niecałe 8 zł do moich rąk trafiło "Mruczące Zadanie". "The Purring Quest" to kocia platformówka 2D wydana przez Vallhalla Cats - jest to ich debiut - i muszę przyznać, że to bardzo przyjemny dla gracza debiut pomimo paru męczących aspektów.

Historyjka wprowadzająca nas w œświat gry jest słodka i ckliwa, może nawet aż nadto - ale kto by się tym tutaj przejmował, skoro historia jest tylko pretekstem do stworzenia gameplayu - i to w dodatku całkiem niezłego. Wcielamy się w białorudego kota, którego celem jest odzyskanie pamiątkowego medalionu rodzinnego oraz odnalezienie swojego pana - brzmi dziwnie, prawda? Jaki kot by się przejmował jakimś tam człowiekiem? Co jak co, ale nawet kociaki spotkane na naszej drodze, mają z tego ubaw...

Ta gra jest "kocia" w każdym calu. Wszędzie gdzieś się czają większe lub mniejsze  nawiązania do kociego świata. Możemy zbierać rybie ości, uciekać przed psami, wspinać się, biegać po dachach... wszystko to, co mógłby robić typowy kot, gdybyśmy zrzucili go z kanapy i wypchnęli za drzwi ciepłego domu. Na gracza czeka 5 zróżnicowanych poziomów - w moim odczuciu to dosyć mało. Nie warto wydawać na nią pieniędzy, kiedy kosztuje ok. 36 zł w cenie regularnej - twórca chwali się, że część dochodów z gry zostaje przekazane dalej na szczytny cel pomocy kotom, jednakże... w tej samej cenie można by na przykład kupić sobie "FTL: Faster Than Light", który jest genialnym tytułem i zapewni zabawę na wiele więcej godzin, niż taka prosta platformówka... Twórcy "Mruczącego Questa" mogliby kiedyś zrobić jeszcze jakieś DLC z dodatkowymi poziomami czy coś...

Grafika jest bardzo miła i przyjemna dla oka - bardzo dobrze pasuje do lekkiego, relaksującego klimatu samej gry. Dzięki wykorzystaniu wielu warstw, uzyskano niesamowity efekt głębi tła, pomimo grafiki 2D. Deweloperzy przyłożyli znaczącą uwagę do pozornie nic nie znaczących elementów - kot, po chwili bezruchu, siada lub zaczyna myć sobie futerko; gołębie srają jak opętane; gdzieś w oddali błyszczą się światła miasta...

Na szczególną notkę zasługuje muzyka. Jest cudowna! Nie wiem czy to kwestia tego, że po prostu uwielbiam pianistykę, czy to talent kompozytora, ale melodie i motywy przewodnie są świetne - tam gdzie ma być strasznie, jest strasznie; gdzie ma być lekko i przyjemnie, tak i dźwięki pianina wydają się o wiele słodsze. Podkład muzyczny można kupić oddzielnie za 10 zł - może kiedyś się skuszę.

Jedynie co mi się nie podobało, to mechanika kontroli postaci - nie jestem pewna, czy to brak moich umiejętności, ale sposób biegania i skakania naszym kocim bohaterem jest trochę irytujący. Nieintuicyjny. Czasami aż ma się ochotę rzucić myszkę i klawiaturę, by zagrać w coś innego. Wiele razy w ciągu rozgrywki zdążyło mi się kląć tylko dlatego, że źle skoczyłam w biegu i się znowu zabiłam... Mamy do wyboru dwa style - jeden typ ruchu to wysoki skok, drugi to podwójny, jednak oba wymagają trochę wprawy i wyczucia. Można też skakać w biegu. Brzmi nieźle, lecz klawiatura czy kontroler nie zawsze "łapie", są opóźnienia, etc. szczególnie tam, gdzie precyzji sterowania potrzebujemy najbardziej. Co więcej, w czasie naszej przygody wymagana jest znajomość niektórych zasad i mechanik, których nie ma nigdzie wspomnianych - na przykład, by na drugim poziomie ubić bossa (a raczej bossów), trzeba w nich rzucać szyszkami - jednak jak to zrobić, domyślcie się sami... albo odpalcie fora dyskusyjne i poszukajcie rozwiązania. Obawiam się, że tego typu bolączki są utrapieniem dla wielu platformówek - szkoda, iż możemy doświadczyć ich również tutaj.

Podsumowując, "The Purring Quest" to dobra, przyjemna gra, która zapewni rozrywkę na parę godzin. To gra o kotach, napisana przez ludzi dla ludzi, którzy kochają te małe, futrzane kulki z pazurami. Czasem będziecie musieli się przyzwyczaić, że wirtualny bohater na ekranie nie zawsze będzie zachowywał się zgodnie z waszą wolą, przez co rozgrywka może być momentami denerwująca i wymagająca, ale to nie zmienia faktu, że warto zapoznać się z tą pozycją.

W skrócie:
Chociaż przez chwilę poczuj, jak to by było znaleźć się w skórze... kota!
Po tym, jak nasz Pan nas zgubił, musimy się przedrzeć przez różne krainy i wrócić do niego do domu...

The Purring Quest
platformówka
Ocena w liczbach:
Pomysł:6 - dobry
Gameplay:6 - dobry 
Grafika:8 - świetna
Muzyka:9 - niesamowita
Ogólna:6 - dobra
Polecane:TAK

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • elegancka, szczegółowa grafika i animacja;
  • świetna pozycja dla dzieci, chociaż dorośli też będą się świetnie bawić;
  • smaczki w postaci różnych kotów i easter eggów;
  • gra jest po prostu relaksująca;      
  • sterowanie naszym kocim bohaterem jest trochę "tricky";
  • dla niektórych poziomów wymagane są konkretne działania - niestety te mechaniki nie zostały nigdzie wspomniane;
Inne:
  • mogłaby być dłuższa;
  • bardziej opłaca się ją kupić na wyprzedaży niż w cenie regularnej (36 zł moim zdaniem to za dużo jak na taką grę w Polsce);
  • gra nie posiada wsparcia dla systemów Linux - związane z tym plany dewelopera umarły śmiercią naturalną;
Dane techniczne:
  • OS: Windows 7 / 8.1 / 10;
  • Procesor: Intel Pentium(R) B960 2.2GHz, i3-2365M 1.4GHz lub wyższy;
  • Pamięć: 4 GB RAM lub więcej;
  • HDD: 3 GB;
Oficjalne linki:Inne linki

- link do recenzji po angielsku na platformie Steam -


[SCREENSHOTS]

... małe to, wredne i jeszcze nas goni ...
... niektóre koty nie przejmują się naszą misją - mają swoje własne sprawy ...
... menu wyboru poziomów ...
... mhrocznie ...
... czasami musimy pogłówkować ...

Jakub Ćwiek - "Kłamca" - RECENZJA

W skrócie:
Loki, adoptowany syn nordyckiego boga Odyna, wykonuje czarną robotę dla aniołów; w końcu Michał, Gabriel czy inni, pomniejsi słudzy, nie będą sobie brudzić rączek w kłopotliwych sytuacjach... są na to za czyści, a Loki, jako Pan Kłamstw, nadaje się do tego idealnie!

Tytuł: KŁAMCA
Autor: Jakub Ćwiek
Ocena w liczbach:
Fabuła:4 - może być
Styl:5 - w porządku 
Świat4 - może być
Postacie:3 - słabe
Ogólna:4 - może być
Polecane:TAK

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • pomysł;
  • lekki styl pisania autora;          
  • brak
Inne:
  • książka zawiera w sobie kilka, luźno powiązanych ze sobą opowiadań z głównym bohaterem;
  • świetnie nadaje się na dobrą ekranizację - z chęcią obejrzałabym przygody Lokiego w formie serialu czy anime;

---

Philip K. Dick - "Człowiek z Wysokiego Zamku" - RECENZJA

W skrócie:
Świat, w którym to Naziści wygrali wojnę.

Tytuł: CZŁOWIEK Z WYSOKIEGO ZAMKU
Autor: Philip K. Dick
Ocena w liczbach:
Fabuła:2 - bardzo słaba
Styl:5 - w porządku 
Świat4 - może być
Postacie:4 - mogą być
Ogólna:3 - słaba
Polecane:NIE

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • pomysł;
  • prowadzenie kilku głównych wątków fabularnie jednocześnie, ale bardzo powierzchownie i po macoszemu;
  • świat przedstawiony również jest bardzo słabo zarysowany - jakieś tam polityczne paplanie... 
  • bohaterowie są papierowi, bez wyrazu;
Inne:
  • wiele stron lektury to rozważania natury filozoficznej;
  • momentami po prostu wieje nudą...

Kolejny tytuł z cyklu "Znalezione w śmietniku". W sumie... po lekturze, nie dziwię się, czemu tam wylądowała, mimo pięknego wydania - w srebrnej, twardej okładce... Książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Czuję się bardzo rozczarowana. Gdyby nie to, że akurat była ze mną w podróży; nie miałam nic innego do roboty, to dawno już bym ją odłożyła na półkę i nie zaglądała do niej... Niby fajnie, niby ciekawy wątek - w końcu spełnił się jeden z gorszych koszmarów świata i Naziści wygrali - jednakże pomysł i słowo-klucz to nie wszystko.

W tym nowym świecie możemy obserwować życie kilku osób jednocześnie - handlarza antykami Childrana, rzemieślnika Fista i jego ex-żony Juliany, wysokopostawionego oficera nazistowskiego czy ważnych i bogatych Japończyków... Brzmi nieźle - ale autor jeżeli czegokolwiek się dotknął, to w sumie na odwal. W żadną z historii nie można się wgłębić bardziej, do bohaterów ciężko jest zapałać miłością - wydają się oni jakby wycięci z kartonu. I jeszcze te wszystkie wstawki filozoficzne, które jeszcze bardziej odciągają nas od akcji i jakiejś historii! Owszem, spodziewałam się jakiejś refleksji w tego typu powieści, jednakże... ta powieść to raczej rozprawka filozoficzna, poprzecinana jakimiś tam luźno powiązanymi ze sobą historyjkami.

Styl autora i sposób pisania jest dobry - po prostu dobry, nie można się do niczego przyczepić - to porządna, rzemieślnicza robota. Ani nie przeszkadza w odbieraniu treści, ani też nie wpływa na doznania.

Orson Scott Card - "Mówca umarłych" - RECENZJA

W skrócie:
Co może się stać, gdy ludzkość, po pokonaniu jednej rasy Obcych, spotka drugą?
Czy popełni te same błędy? Może jednak coś zmieni? A może po prostu zostawi ją w spokoju?

Tytuł: MÓWCA UMARŁYCH
Autor: Orson Scott Card
Ocena w liczbach:
Fabuła:8 - bardzo dobra
Styl:8 - bardzo dobry
Świat9 - fascynujący
Postacie:5 - w porządku
Ogólna:8 - bardzo dobra
Polecane:TAK

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • spójny, ciekawy świat przedstawiony - szczególnie w kwestii Obcych;
  • lekko i ciekawie się czyta - tajemnice tylko podsycają ciekawość czytelnika, zachęcając do dalszej lektury;
  • dobre, klasyczne sci - fi - oprócz statków kosmicznych, walk i kolonizacji Wszechświata, są tutaj wątki filozoficzne oraz głębsze przemyślenia;
  • brak;
Inne:
  • można czytać, nie znając wcześniejszych przygód Endera;
  • osobiście chciałabym jeszcze więcej o prosiaczkach!

Moja przygoda z "Mówcą umarłych" zaczęła się nietypowo, bowiem samą książkę znalazłam w śmietniku. Zabrałam ją ze sobą - coś tam kojarzyłam nazwisko autora, poza tym byłam niezmiernie ciekawa czy sama powieść była na tyle zła, żeby faktycznie ją wyrzucić. Muszę przyznać, że bardzo pozytywnie się zaskoczyłam - historia wciągnęła mnie niesamowicie aż do ostatniej kartki - i naprawdę, nie wiem czym zasłużył sobie tytuł na taki marny koniec...

Książka pojechała ze mną na wakacje i była wyjątkowo umiliła mi czas. Zupełnie nie wiedziałam, że jest to kontynuacja cyklu o Enderze - myślałam, że jest to całkowicie inna historia, osadzona w podobnym dla Carda kolejnym świecie sci - fi. Jednakże brak wiedzy o wcześniejszych poczynaniach bohatera nie przeszkodził mi w dobrym odbiorze treści. Co więcej, wszelkie plot twisty związane z osobą Endera były dla mnie jeszcze bardziej fascynujące!

Bardzo podobał mi się również realizm przedstawionego świata - było czuć, że tutaj wszystko żyje, a pomysły przedstawione w książce opierały się na zasadach nauki. Szczególnie moją uwagę zwróciła kwestia podróży między planetami - oparcie na nich odpowiedzi na pytanie jak uzyskać długowieczność jest po prostu świetne!

Kreacja postaci była w porządku - nie wszystkie aspekty mi się jej podobały, jednak była na tyle dobra, iż zżyłam się z nimi. Z ciekawością śledziłam ich losy.

Nie potrafię znaleźć dla niej żadnych negatywnych cech - czegoś, co irytowałoby mnie na tyle, że aż bym musiała to podkreślić. To jest po prostu dobra książka.

Gorąco polecam tą pozycję każdemu czytelnikowi sercem oddanemu fantastyce naukowej. Z pewnością się nie zawiedzie.

Witch Craft Works [RECENZJA]

Witch Craft Works można przyrównać do ogromnego, przepięknie zapakowanego prezentu - zanim dobierzemy się do środka, musimy zerwać masę kokardek, przedrzeć się przez kilka warstw kolorowego papieru, otworzyć pierwsze pudełko, potem jeszcze drugie - a w środku czeka na nas... ym, nic? Chyba, że rozczarowanie i poczucie zmarnowanego czasu jest pożądanym podarunkiem - wtedy można rozważyć podjęcie wysiłku obejrzenia każdego odcinka z serii.

Głównym bohaterem jest Honoka Takamiya - niczym nie wyróżniający się uczeń. Nikt go nie zauważa, jest cieniem i czystym przeciwieństwem Ayaki Kagari - piękności perfekcyjnej we wszystkim, adorowanej przez całą szkołę i nazywaną tęsknie "Księżniczką". Siedzą oni obok siebie, a nigdy nie zamienili ze sobą ani słowa... dopóki ogromny kawał budynku nie spada Honoce na głowę! Wtedy Ayaka ratuje go z pomocą swej magii przed śmiercią - w końcu jest wszechpotężną czarownicą i takie coś dla niej to pestka.

Czy można by się oprzeć takiej piękności? Mmmm...

Już pierwszy odcinek nie ukrywa braku logiki i absurdalności całego anime - ja rozumiem, że jedną z głównych cech Witch Craft Works jest możliwość używania magii: latanie na miotłach nie jest niczym szczególnym, a rzucanie wymyślnych zaklęć to jak rzucanie liści na wiatr - łatwe, proste i przyjemne - jednak czy można znaleźć jakiekolwiek argumenty za przywoływaniem CAŁEGO, OGROMNEGO BUDYNKU na terenie szkoły tylko po to, by zabić taką ciotę jak Honoka? Naprawdę nie ma jakichś cichszych, bardziej subtelniejszych sposobów na ukatrupienie kogoś? A co z tym całym bałaganem - wszędzie walają się gruzy, dziedziniec szkolny jest całkowicie zniszczony... przecież ktoś może to zauważyć! Na szczęście twórcy fabuły mają swoją tajną broń zwaną "magią" - żadne zniszczenia nie są im straszne, bowiem wystarczy tylko jedno machnięcie miotłą i wszystko jest naprawione! Dodatkowo wszelkie osoby niemagiczne nawet nic nie będą pamiętać...

Jakiekolwiek problemy, które są stawiane przed Honoką, są rozwiązywane po najmniejszej linii oporu - bohater mógłby się jeszcze jakoś bronić, gdyby chociaż to on był tym niesamowitym czarodziejem, jednak za niego wszystko robi Ayaka. To ona jest tym badassem, któremu żaden przeciwnik nie straszny, a ciągle ratowanie Honoki przed jego głupotą, to mała przekąska przed epickimi walkami, gdzie wynik został już dawno przesądzony. Honoka to taka kokardka u jej szyi - jest bo jest, równie dobrze mogłoby go nie być, a cała seria mogłaby być tylko poświęcona perypetiom czarnowłosej czarownicy. Jego słabej postaci nie ratuje nawet odwrócenie konwencji, która z założenia miała mieć efekt komiczny - to Honoka staje się białogłową w potrzebie, a Ayaka mężnym rycerzem. O ile w takich wypadkach damy w potrzasku czymś się wyróżniają i nie wypadają blado przy swych wybawicielach, tak tego tutaj czegoś brakuje. A Ayaka jest równie jednowymiarowa i płaska jak on - w aspekcie psychologicznym, bo rysownicy nie poskąpili głównej bohaterce kobiecych uroków. Żałuję, że coś, co mogłoby być ogromnym plusem tego tytułu, zostało tak słabo zrobione. Inne postacie niestety również wyróżniają się tylko wyglądem - twórcom chyba nie zapłacono odpowiedniej sumy, bo do każdego imienia dopisano maksymalnie tylko jedną cechę.

Nie oddam! Moja maskotka!

Kolejnym minusem opowiadanej historii jest jej brak spójności - fabuła to jakaś papka, pomieszana, pocięta, bez jakiegokolwiek zamysłu. W sumie nikt nie wie o co chodzi - a gdy oglądającemu wydaje się, że jednak udało mu się połapać - zostaje wprowadzony nowy wątek, który zupełnie nie klei się z pozostałymi. Ja, oglądając, miałam ciągle otwarte usta z wrażenia, jak wiele absurdu i poplątania udało się zmieścić w tej produkcji. O ile na początku mnie to szczerze bawiło - choćby armia morderczych królików, czy ciągłe próby uprowadzenia Honoki, to pod koniec straciłam jakąkolwiek chęć do kontynuowania mojej przygody z Witch Craft Works. Do oglądania ostatniego odcinka naprawdę się bardzo mocno zmusiłam. Jeden mały pomysł, w dodatku zupełnie spartaczony przez całą resztę (oklepana fabuła, bardzo słabe postacie, masa absurdu), nie ma szans sprawić, by nagle anime stało się czymś dobrym. Opis tytułu tak bardzo mnie zaintrygował, tak bardzo mnie zaciekawił - o, to coś dla mnie! - odwrócenie klasycznych ról, masa fantazji, magii i niesamowitości, komediowe podejście do przedstawienia historii - a tu takie rozczarowanie...

Przynajmniej animacja stoi na wysokim poziomie. Podobały mi się niezmiernie projekty postaci, ogólny wygląd graficzny, walki były dynamiczne i pełne rozmachu - tutaj to już bardziej kwestia gustu, mi akurat podpasowało. Wszystko jest ujęte w słodko-uroczej konwencji, że awww~! - momentami można się rozpłynąć. Muzyka jakaś tam jest - po prostu tam jest. Niczym się nie wyróżnia, ale też jednocześnie nie jest zła. Za to opening i ending przyjemnie wpada w ucho - w szczególności ending, to najsilniejsza strona tego anime.

Nie martw się, nic im się nie stanie - w końcu w tym anime nie ma żadnych konsekwencji za swoje działania. A ogień jest magiczny. Fajnie wygląda, nie?

Podsumowując: nie dajcie się zwieźć ślicznemu opakowaniu! Na początku bawiłam się świetnie, brak logiki mnie śmieszył - jednak z czasem przejadłam się. Znudziłam. Nie polecam. Wystarczy, że ja zmarnowałam czas na oglądanie Witch Craft Works - wy tego nie musicie robić.

Naprawdę nie rozumiem, dlaczego to anime posiada tak wysokie noty wśród publiczności...


W skrócie:
Największa ciota wszech czasów, Honoka Takamiya, okazuje się kimś więcej niż tym, na kogo wygląda... tak bardzo, że cała hałastra czarownic postanawia go porwać i użyć do własnych celów.
Co w takim razie może pójść nie tak? A no wszystko, kiedy po stronie Honoki staje niesamowita überwiedźma Ayaka Kagari...

Tytuł: WITCH CRAFT WORKS
Ocena w liczbach:
Fabuła:1 - beznadziejna
Grafika:8 - bardzo dobra
Muzyka:5 - przeciętna
Postacie:3 - bardzo słabe
Ogólna:3 - bardzo słabo
Polecane:NIE

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • cycki Ayaki Kagari;
  • wizualne projekty postaci, w szczególności czarownic;
  • grafika jest utrzymana na równym poziomie od pierwszego do ostatniego odcinka;
  • brak czegokolwiek, co można by nazwać fabułą;
  • powtarzalność;
  • brak logiki i spójności w przedstawieniu świata oraz historii;
  • bohaterowie są nudni i jednowymiarowi;
  • magia jest "wszechmocna" - brak ograniczeń czy jakichś jasnych zasad, szczególnie w przypadku Ayaki Kagarii;
Inne:
  • pojedyncze sceny są nawet śmieszne;
  • ending łatwo wpada w ucho;
  • klimat jest utrzymany w słodkim, trochę surrealistycznym stylu (masa pluszowych zwierzaczków, kolorów i kokardek); 
  • anime oceniłabym na "1", ale przez to, że momentami mnie śmieszyło i zapewniło jakąś tam rozrywkę, podniosłam ocenę o dwa punkty;

Gry komputerowe - szablon recenzencki by oKruszek

W skrócie:
* tutaj krótki opis o grze: zarys fabuły, pomysłu na gameplay, etc. *

* miejsce na obrazek *
TYTUŁ GRY
GATUNEK GRY
Ocena w liczbach:
* ocenę dla danej części określa się w liczbach w zakresie 1 - 10, gdzie 1 jest najniższą, a 10 najwyższą *
Pomysł:* tutaj oceniany jest pomysł na grę - w zależności od gatunku, może to był fabuła, postacie, albo kreatywność łamigłówek *
Gameplay:* tutaj oceniana jest mechanika gry - możliwe sposoby rozwiązywania problemów przez gracza, sposób sterowania, etc. * 
Grafika:* tutaj oceniane są aspekty wizualne gry - ogólny wygląd, grafika, klimat *
Muzyka:* tutaj oceniana jest warstwa dźwiękowa gry - muzyka oraz odgłosy *
Ogólna:* tutaj ocenia się grę w całości - liczba wyraża ogólne odczucia z daną grą *
Polecane:* czy gra jest przeze mnie polecana? TAK / NIE / MOŻE / NIE WIEM *

Cechy:
pozytywne:negatywne:
  • tutaj wyszczególnia się szczególne cechy pozytywne tytułu;
  • tutaj wyszczególnia się szczególne cechy negatywne tytułu;
Inne:
  • inne cechy i spostrzeżenia wobec całej gry, warte wspomnienia;
Dane techniczne:
 * tutaj przedstawia się specyfikację techniczną danej gry*
  • OS: * system *
  • Procesor: * procesor *
  • Pamięć: * pamięć *
  • Grafika: * karta graficzna *
  • DirectX® / OpenGL / MESA: * sterowniki graficzne *
  • HDD: * wymagane miejsce na dysku twardym *
  • Dźwięk: * wymagania co do dźwięku - parametr jest ten naleciałością po pierwszych komputerach, gdzie chcąc uzyskać dźwięk, wymagana była do tego oddzielna karta dźwiękowa; współcześnie wszystkie płyty główne mają już ją wbudowaną *
Oficjalne linki:Ciekawostki + podpowiedzi:

[Recenzja]

* tutaj wstaw tekst recenzji wraz z screenshotami *

FanArty i inne rysunki